„Jeśli ktoś miałby odwiedzić w życiu tylko jeden park narodowy, powinien wybrać właśnie Bryce Canyon. Jest to miejsce magiczne, inspirujące i zachwycające swym pięknem” – podaje przewodnik Pascala.
Pojechaliśmy zaintrygowani tą notatką. Co jak co, ale musimy to sprawdzić sami. Po drodze przejeżdżaliśmy przez jeszcze jeden kanion o nazwie Red Canyon. Widoki piękne. Trudno mi powiedzieć, czy akurat czerwień tego kanionu była bardziej intensywna niż innych czerwonych skał po drodze. Cały czas miałem przed oczami przeróżne kolory cegły.
Znowu wspinaliśmy się wyżej, znowu śnieg, coraz więcej. Skręciliśmy w drogę prowadzącą już tylko do kanionu. Spore zaspy śnieżne na brzegach drogi nie dawały nadziei, że będzie nam dane dużo zobaczyć coś spod białej warstwy.
…………………………………………………………………………………………………
Legenda Indian Pajutów.
Indianie z plemienia Pajuci, zanim zostali wyparci z tych terenów przez białych, opowiadali o legendarnych ludziach. Byli to wcześniejsi mieszkańcy tych terenów, którzy zrobili wiele zła i za karę zostali zamienieni w kamienne posągi przez mitycznego Kujota – pół człowieka, pół zwierzę.
………………………………………………………………………………………………….
Wjazd do parku i znowu budka strażnika i zaś 25 dolarów. Drogi zostały odśnieżone, ale by się dostać do niektórych punktów, trzeba przemaszerować po lepkiej, śliskiej warstwie śniegu. W samym kanionie, śnieg już opadł ze stromych czerwonych ząbkowatych zboczy i tysięcy spiczastych skał. Wyraźnie szczerzą do nas swoje ostre, czerwone kły. Robimy zdjęcia, może nie będą takie jak w przewodniku, bo pora nie ta, a może i dobrze, że będą inne…
Co chwilę robimy przerwę, łapiąc chwile w różnych punktach kanionu. Najpiękniejsze widoki są podobno latem o zachodzie słońca. Eh.. Nie jesteśmy ani latem, ani o zachodzie słońca, a i tak jesteśmy pod wrażeniem. Patrzę na potężną rozpadlinę kanionu gęsto naszpikowaną strzelistymi skałkami i już nie dziwię się, że Indianie taką właśnie legendę dopasowali do tego miejsca. Rzeczywiście można tu zauważyć kształty do złudzenia przypominające ludzkie postacie zastygłe w skale. Są chwile, że chciałbym móc przekazywać obrazy na odległość w tym samym czasie, gdy je odbieram, podzielić się tym co czuję, teraz, zaraz, już…
Dojeżdżamy do końca parku, dalszej drogi już nie ma, trzeba zawracać. Powoli żegnamy się z pięknymi widokami. Sporo zboczyliśmy z trasy, ale było aż tu dojechać.