Pomyślałem sobie: „Naładuje baterie i tu wrócę”.
Schodziłem powoli z „płaszciatki” z ulicy Monument. Najwyższy etap jeszcze jest w budowie, już niedługo będą tu również ruchome schody. Na razie muszę schodzić trochę betonowymi, trochę drewnianymi a trochę przechodzić stalową kładką postawioną nad placem budowy. W pewnym momencie robi się nowocześnie – zaczynają się kryte, wieloetapowe, ruchome schody.
Armenia przy takich schodach daje zatrudnienie wielu ludziom. Przy każdym etapie siedzi dziewczyna w uniformie. Przy każdym etapie schodów jest też wejście, przy którym stoi ochroniarz. Takie sobie niby schody, a w sumie pracuje chyba z 20 osób na jedną zmianę - patrząc na godziny otwarcia muszą być dwie zmiany…
Teraz maszeruję przez Erewań w poszukiwaniu otwartej restauracji z dostępem do Internetu. O tej porze to wcale nie jest proste. Większość knajpek otwiera się o 10.00 lub 11.00. Udaje się znaleźć jedną czynną od 9.00. Zamawiam śniadanie: kawę i szaszłyk zawijany w macę.
Podłączam ładowarki i sprawdzam pocztę.
Gdy znowu wyruszam na podbój Erewania, świeci piękne słonko i jest bardzo ciepło. Trochę się gotuję. Znowu wjeżdżam na punkt widokowy. Nie dane mi jest zrobić ciekawych zdjęć – słońce świeci prosto w oczy i obiektyw a w dali mgły zasnuły widnokrąg i nie widać dzisiaj góry Ararat.
Na ile tylko mogę staram się przemierzać miasto piechotą. Po drodze mijam plac z pomnikiem armeńskiego artysty Martirosa Saryana. Tu w alejkach wielu dzisiejszych artystów wystawia swoje prace. Jeśli ktoś zapragnie, to mogą narysować portret na poczekaniu.
Erewańska Opera na pierwszy rzut oka nie robi na mnie wrażenia. Budynek zbudowany z szarego pustaka, nie powala mnie. Mimo, ze skąpany w promieniach słońca wygląda dość ponuro.,
Duma Armenii - Fabryka Koniaku Ararat
Postanawiam zobaczyć inne oblicze Armenii. Wsiadam w marszrutkę, która ma mnie zawieźć na dworzec autobusowy. Jadąc mijam najbardziej chyba znaną na świecie Fabrykę Koniaku Ararat. Powstała w 1887 roku i produkowany tu trunek zyskał światową sławę. To wielka duma Ormian, jednak od wielu lat faktycznie nie jest ormiańska... Po rozpadzie ZSSR, gdy firma przeżywała kryzys, została wykupiona z 30 mln dolarów. Przez kogo? Oczywiście przez Francuzów.
Odwiedzę jak w towarzystwie, bo wizyta kończy się degustacją a milej będzie degustować jednak z kimś:)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Okiem Szeryfa.
Wydaje mi się to straszne, że inny kraj wykupuje coś co dobrem narodowym innego kraju. Przecież w tym wypadku, można z powodzeniem uznać Ararat jako dobro Armenii. Powinno się bronić wszystkimi sposobami, by do tego nie doszło. W takiej sytuacji Państwo powinno zareagować, ratować i zatrzymać - bo dbanie Rządu o dobro narodu, no nalepszy interes! A poza tym to przeciąż dobry interes!
Pisząc to myślę o moim kochanym kraju, w którym też prawie wszystko zostało sprzedane... Jeżeli chodzi o mnie, to nie a na to zgody!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------