Nie poszedłem – pojechałem
Najpierw wypłaciłem 5 tys Dra – to około 10 euro. Potem zapytałem skąd odchodzę marszrutki do ulicy Monument. Nim „zakumałem”, na mnie tam dowiozą, to kilka mi uciekło. T nie ma żadnych rozkładów jazdy. Ale ludzie znają je na pamięć – przynajmniej niektórzy
Już mi powiedziano, że wszędzie gdzie zechcę pojechać na terenie miasta płacę 100 Dram. Wsiadłem do pięćdziesiątki. Było sporo ludzi. Podaję kierowcy banknot 5 tyś (taki wydał mi bankomat), popatrzał i mi go oddaje.
- Mam tylko taki – mówię – nie mam żadnych drobnych
- Nie szkodzi – odpowiada – zapłacisz kiedy indziej.
Szczęka mi opadła. A to ci niespodzianka. To nie jedyna taka sytuacja podczas moich wycieczek po Zakaukaziu. W wolnej chwili opiszę inne podobne i bardzo miłe niespodzianki… Na razie mogę tylko dorzucić, że rozmawiając o tym z Shachinem Gruzinem azerskiego pochodzenia mieszkającym w Turcji: „Taki jest Kaukaz” – powiedział mi.
Tu stał pomnik Stalina
Marszrutka dowiozła mnie na samą górę. Patrząc na miasto w dole, kątem oka widziałem z lewej strony pojawiającą się czerwoną łunę. To narodziny dnia. Po drodze się pytałem napotkanych ludzi, o wielki pomnik stojący na platformie widokowej.
- To pomnik postawiony z okazji 50-lecia Związku Radzieckiego – odpowiedział zagadnięty Ormianin
Z ironio losu pomyślałem, kraj który uwolnił się spod tego tworu (w każdym bądź razie oficjalnie) musi patrzeć na ich pomnik w najwyższym punkcie stolicy.
= A ten tam z lewej strony – pokazałem pomnik wielkiej kobiety, przypominający mi Matkę Gruzję z Tbilisi.
- A to jest Matka Armenia – odpowiedział – tam kiedyś stał pomnik Stalina, ale jak go zrzucili to powstał ten.
- A w którym roku ten powstał – zapytałem
- No ja nie pamiętam dokładnie, ale chyba w 1967… Nie chyba 1966!
- A jak sądzicie zapytałem na koniec – będzie dzisiaj słońce?
- Tak na pewno – uśmiechnął się nam to obiecano.
Pożegnałem się, życzyłem miłego dnia. Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku platformy gdzi za kilka minut miałem nadzieję zobaczyć przebijające się pierwsze promienie…
Po drodze zrobiłem jakieś zdjęcie modelom zwierząt ze stali, gdy zobaczyłem infomację: „Bateria mocno rozładowana”. Zabłysnęło słoneczko, wyjąłem aparat, zrobiłem pierwsze dwa zdjęcia i na ekranie wyświetliło się: „Do widzenia”
Cholera, cholera, cholera!!!