Pociąg do Baku – na granicy.
Gdy pisałem ostatnie informacje na blogu dałem się ponieść emocjom, które pojawiły się nie wiadomo skąd. Pisałem, pisałem… aż z przerażeniem zauważyłem, że wcale nie mam pół godziny do odjazdu pociągu tylko 15 minut a nawet nie wiedziałem skąd on odjeżdża. Gdy się spakowałem, poczułem, ze jeszcze powinienem udać się do łazienki. No nie… Zostało 10 minut. Teraz już szybkim krokiem pomaszerowałem w kierunku wyjścia. Zapytałem skąd odchodzi pociąg do Baku. Policjant wskazał mi najbliższe drzwi. Za drzwiami schody w dół i mój pociąg na peronie, a co lepsze mój wagon nr. 10 stał przy samych schodach. Prowadnica nie wpuściła mnie od razu, najpierw musiała dostać mój paszport i bilet. Dopiero teraz mogłem wejść do wagonu. i poprowadziła na miejsce nr 5. Po przeciwnej stronie siedział śniady gość wyglądający na Azerbejdżanina. Podałem mu rękę na przywitanie:
- Adam – przedstawiłem się
- Nazim – odpowiedział.
- A ty wiesz co po naszemu znaczy Adam? – zapytał
- Nie wiem -odpowiedziałem
- Adam to człowiek – wyjaśnił
- Aha, no ładnie – uśmiechnąłem się
Natychmiast nawiązała się rozmowa. Nazim jest Azerbejdżaninem, ale ma obywatelstwo rosyjskie. Jedzie do Baku, tam ma żonę i dwójkę dzieci…. Po chwili już sporo o sobie wiedzieliśmy. Z siatek które stały na stole wyjął różne zawiniątka. Nim zdążyłem się rozpakować, on już umył i pociął na kawałki warzywa: sałatę, kolendrę, ogórki, pomidory. Potem wyjął wielki płaski chleb (lawasz), oraz pieczonego kurczaka i zaprosił mnie na ucztę. Jeszcze poszedł zaprosić naszą prowadnicę, która nieśmiało się dołączyła. Nasz stolik wyglądał imponująco. Teraz jedliśmy i dalej rozmawialiśmy.
Jak to rodzice wybrali Nazimowi żonę.
Mój towarzysz podróży opowiedział mi jak to rodzice wybierali mu żonę. On nie chciał się z nią żenić, ale rodzice siła wyższa. Poszanowanie dla rodziców a głównie dla ojca jest tu wielkie. Jego ojciec niedawno zmarł w wieku 82 lat, ale do końca Nazim schodził mu z drogi gdy ten był wkurzony.
Wracając do małżeństwa, to Nazim ożenił się, bo rodzice tak chcieli. Miał z żoną córkę. Gdy ta miała 14 lat Nazim się rozwiódł i córkę wziął do siebie. Mówi, że u nich jak facet postanowi, to nie ma mocnych. Prowadnica przysłuchująca się rozmowie zaprotestował:
- Ja bym córki nie oddała!
- No jak byś nie oddała, skoro on mówi, że zabrał i już – zapytałem
- Wychowanie córki jest po stronie matki – odpowiedziała – ja bym się na to nie zgodziła.
Nazim zaczyna trochę się mieszać. Mówi, to prawda, ale jego córka nie chciała do matki itp. Było to ponad cztery lata temu i wtedy to (zaraz po rozwodzie)drugi raz się ożenił z młodszą o 22 lata kobietą i ma z nią trzyletniego synka. Mówił o tym z dumą, a prowadnica znowu się włączyła do rozmowy:
- Dwadzieścia dwa lata różnicy to nieładnie, to nie będzie dobrze, to będą problemy – powiedziała to z dużą pewnością.
- Jakie problemy? Nie będzie żadnych problemów, my zgodnie żyjemy – zaoponował Nazim
- To nie będzie dobrze – kontynuowała kobiet – jak ona będzie miała czterdzieści lat i będziesz miał 62 lata, to ty będziesz już stary, będziesz miał 62 lata...
- No i co z tego – na to Nazim
- Nie, no facet 60 lat to nie jest jeszcze stary – teraz ja trochę się wstawiłem
- Stary, stary – machnęła ręką kobieta.
Rozmowa nagle się urwała. Pociąg zatrzymał się na stacji i do naszego wagonu weszli mundurowi.
Kontrola graniczna po tronie Azerbejdżańskiej
Kontrola wyglądała bardzo poważnie. Weszło dwóch funkcjonariuszy z dość sporą walizą przypominającą skrzynkę na narzędzia. Zebrali paszporty i usadowili się w wolnej przestrzeni przedziału. Prosili do siebie każdego z osobna. Waliza skrywała komputer, do którego wpisywali dane z paszportów, a potem uśmiech do kamery umieszczonej na pokrywie skrzyni. Jeszcze standardowe pytanie o cel podróży. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to u obydwu złote zęby. Po ostemplowaniu oddali paszporty i wyszli. Pociąg ruszył ale wydawało mi się, że zaledwie sto metrów. Właściwa kontrola dopiero miała się zacząć. Najpierw dwóch na czarno ubranych (tamożniki), przechodziło w jedną potem w drugą stronę i uważnie się nam przyglądało. Zapytali o narodowość i czy mamy coś do oclenia, wtedy również zabłysnęły złote zęby… Potem weszło czterech mundurowych (pagraniczniki). Dowódca, dwóch przeglądało bagaże, jeden niósł kamerę na przedłużce, by zajrzeć w niedostępne miejsca i funkcjonariuszka w pełnej gotowości do kontroli kobiet.
Dowódca zapytał:
- Jaka narodowość? Rosyjska, tak?
- Ja rosyjska – odpowiedział szybko mój sąsiad, choć funkcjonariusz wyraźnie zwrócił się do mnie.
- Ja polska – odpowiedziałem.
Wtedy „dowódca” zawołał jednego z kontrolujących (drugi przeglądał bagaże sąsiada) by zobaczył mój plecak. No to wstałem, podniosłem moje łóżko, gdzie był mój bagaż. Wyjąłem plecak i rozpiąłem zamek. Przejrzał go pobieżnie, wsuwając rękę w dół plecaka. Jedynie zainteresowała go mapa. Wyjął ją obejrzał uważnie. Zauważył, że jest na niej też Armenia.
- W Armenii był? – zapytał
- Nie, w Armenii nie był – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Potrzymał jeszcze chwilę mapę, po czym mi oddał i powiedział: „Wsio w pariadkie”. Schowałem plecak i usiadłem na łóżku. U mojego sąsiada też kontrola przebiegła sprawnie, czego nie można było powiedzieć o pani za ścianą. Im więcej mówią, tym bardziej przeglądali jej bagaż, aż prowadnica musiała zwrócić jej uwagę: „nie przeszkadzajcie funkcjonariuszom w kontroli, siądźcie spokojnie…” Staliśmy na granicy godzinę. To już drugą, bo pierwszą staliśmy po stronie gruzińskiej.
Do wagonu wsiadł policjant, który ma dbać o nasze bezpieczeństwo na trasie od granicy aż do Baku. Pociąg ruszył. Prowadnica przyniosła zaprasowane w folii czyste pościele i ręczniczek. Położyliśmy się. Mój sąsiad zasnął od razu a ja właśnie kończę pisać i też „odjeżdżam”- 23:15. Dobranoc.