Rano wcześnie nie wstaliśmy... A żeby zdążyć do Ambasady Azerbejdżanu na 10.00, to prawie biegłem.
Pan w okienku jednak nie miał dla mnie wizy.
- Proszę się dowiedzieć dzisiaj o 16.00 - powiedział
- Ale ja będę w Gori, a nie da rady teraz? - pytałem
- Jeszcze nie gotowa.
- Dobrze, będę jutro o 10.00 - powiedziałem ze smutkiem
Ale smutno mi nie było, bo wcale nie musiałem jej dzisiaj mieć, a jeśli powiedział, ze jest nie gotowa, to dla mnie brzmiało, że raczej będzie. Przedwczoraj jak składałem dokumenty, to jakaś kobieta żałośnie płakała, bo nie dostała wizy...
Nie ma co marnować czasu - pędzimy do Gori. Dzisiaj ostatni dzień Piotra w Gruzji. Marszrutką podjechaliśmy do stacji Didube i już z daleka wołał do nas nasz wczorajszy kierowca do Kazbegi. Jak dowiedział się że chcemy do Gori, zaraz nas zaprowadził we właściwą część zajezdni. Tu znalazł się gość, który załadował nas do Zafiry. Było ciasno, ale nic to! Najważniejsze, ze od razu ruszyliśmy do celu. Po drodze wdałem się w rozmowę z Guzinką, która jechała do Gori monitorować prace domów dziecka. Opowiadała nam sporo ciekawostek o Gruzji, o wojnie w 2008, o Stalinie, Putinie...
I nawet nie wiem kiedy zatrzymaliśmy się przed bramą muzeum Stalina. Na placu przywitał nasz sam "wielki Józef". Po wejściu do budynku, zapoznaliśmy się z cennikiem: dorosły - 10 Gel za zwiedzanie muzeum a 5 Gel za zwiedzanie wagonu, którym jeździł towarzysz Stalin.
Decydujemy się tylko na muzeum i uwaga! W cenie biletu jest przewodnik. Zapytano nas tylko czy chcemy po angielsku czy po rosyjsku. Wybieramy rosyjski i trafiamy w samą dziesiątkę. Nasza przewodniczka tak zrozumiale opowiada i tak ciekawie, że wychodzimy z muzeum naprawdę zadowoleni. Może w wolnej chwili dopiszę więcej szczegółów..