Geoblog.pl    sheriff    Podróże    Gruzja - Ahoj Przygodo!    Poranek w Kutaisi i droga do Tbilisi
Zwiń mapę
2014
03
lut

Poranek w Kutaisi i droga do Tbilisi

 
Gruzja
Gruzja, Gori
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2096 km
 
Beatce strasznie przeszkadzało światło na zewnątrz, które świeciło całą noc. Nie można był go wyłączyć i nie było kotary by zasłonić okno. Nie mogła zasnąć bardzo długo, położyła sobie poduszkę na głowę i tak przeleżała całą noc. Zasnęła dopiero nad ranem. A ja? Jak padłem to po prostu zasnąłem… Czasem budził mnie na chwilę wyjący w szparach okien wiatr. Zimno nie było, bo tuż przy łóżku mieliśmy grzejnik elektryczny. Zbudziłem się skoro świt o 6.25 (tak budzi mnie budzik w Polsce), tylko, ze tu była już 9.35. (Nie przestawiłem czasu tylko po prostu dodawałem sobie te trzy godziny.)
Beatka spała. Zacząłem uzupełniać blog. Po 20 minutach ktoś zapukał do drzwi, potem znowu. Otwieram i co? No tak, zgodnie z umową (kto pierwszy wstanie…) przed drzwiami stali Marcin i Aneta gotowi do wyjścia na miasto. W nocy nie mogli spać bo było bardzo zimno i młodzi Polacy wrócili mocno podpici do domu - głośno się zachowywali i palili papierosy. Włascicielka hostelu nie mogła sobie z nimi poradzić. Podobno w nocy wołała do nich: "Wy nastajaszcije suki, jak ja was nienawiżu!"
To smutne, bo niedługo Gruzini tak lubiący Polaków, zmienią o nas zdanie.

Beatka była gotowa w 10 minut. Ja w sumie tez, tylko jeszcze te 2 - 3 zdania na blogu i wychodzimy.

Nasze kroki skierowaliśmy do centrum miasta. Dzisiaj wygląda to znacznie lepiej. Nawet te szare i ciemne w nocy zaułki teraz maja swój urok. Przechodzimy przez park i kierujemy się na targowisko.
Tutaj po rosyjsku mówi się na nie po prostu bazar. Jesteśmy oszołomieni. Ciągi stołów z owocami w tak intensywnych kolorach jakich dawno nie widziałem, przyprawy – worki , woreczki, kosze – nie jestem w stanie rozpoznać nawet części z nich. Beatę zagadują babuszki ze straganów, dają do powąchania i posmakowania różne przyprawy.
Wchodzimy do części rynku, gdzie sprzedają sery. Wow! To miejsce można nazwać krainą serów. Na stołach leżą różnej wielkości krążki i kręgi w kolorach od białego przez żółć aż do brązu.
Następna kraina to kraina mięsa. Od kurzych nóżek do wielkich półtuszy. Widzę tu i całkiem świeże i solone. Po drodze zaczepia nas pan, które sprzedaje chache (czacze) – gruziński bimber z winogron i wino. Daje nam do skosztowania swoje specjały. Kupujemy półlitrowa chachę, jest strasznie mocna i zapach ma przerażający.

To zaledwie część tego ogromnego targowiska. Jeszcze jest poziom podziemny i na półpiętrze. Kurczę, jak ja lubię te klimaty…
Zatrzymujemy się przy stoisku z kawą. Można tu kupić chyba ze 20 rodzajów kawy, a nas przyciągnął zapach palonych ziaren i gotowanego w małych tygielkach czarnego napoju. W głębi straganu wielki młynek, obok naczynie z podgrzewanym piaskiem, gdzie sprzedawca wstawia małe metalowe tygielki z wodą. Do każdego z nich dosypuje kawę. Czekamy. Po kilku minutach kawa gotuje się. Jej aromat jest zniewalający, a smak – o czym przekonujemy się po chwili – niesamowity.

Opuszczamy bazar i udajemy się na poszukiwanie restauracji z gruzińskim jedzeniem. Polecają nam „Mirzani”. Namówiliśmy dwa rodzaje chaczapuri, herbatki i dla Beaty zupę grzybową. Zupa zapachniała koperkiem, którego na powierzchni pływało sporo. Na chaczapuri przyszło nam poczekać dłużej, ale było warto. Gorące pachnące w końcu wylądowało na naszym stole… Khachapuri „Megruli” ze słonym serem w środku i „Lazuri” z serem w środku i na wierzchu, ale już mniej słone. Jedno i drogie było bardzo smaczne, jednak ze wskazaniem na „Lazuri”. Jeszcze po herbatce z cytryną i w drogę…

Kierunek Tbilisi

Decydujemy się na marszrutkę. Bilety kosztują tylko 10 GEL i jedzie znacznie szybciej niż pociąg. (Marszrutka jedzie około 3 godzin, a pociąg 7 godzin.) Siedzimy w tym busie ściśnięci jak śledzie. Jeden gość nawet stoi. Za to kierowca nie marnuje naszego czasu. Jedzie jak szalony. On chyba chce pobić rekord tej trasy. Jeszcze w okolicy Kutaisi nie ma problemu, bo sucha nawierzchnie, ale już w okolicy Gori jest śnieg, ale jemu to nie przeszkadza. Tu zatrzymuje go Policja, bo wyprzedzał na trzeciego. Coś tam narzeka po gruzińsku. Znowu jedziemy – teraz troszkę wolniej, bo policja ostudziła nieco zapał naszego kierowcy. Zatrzymujemy się w Gori, tu kilku pasażerów wysiada.
Gori to miasto Józefa Stalina. Tu mieszkał i tu jest jemu poświęcone muzeum. Niestety, tym razem nie możemy tu wysiąść. Następnym razem. Patrzymy Gori z okien busa…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Efffect
Efffect - 2014-02-05 09:20
Ile to 10 GEL za marszrutkę?
 
sheriff
sheriff - 2014-02-05 13:52
Około 20 zł (Jeden GEL to około 2 zł)
 
 
sheriff
Adam Mazurek
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 278 wpisów278 221 komentarzy221 780 zdjęć780 11 plików multimedialnych11