Geoblog.pl    sheriff    Podróże    Gruzja - Ahoj Przygodo!    SAGHAMO MSZWIDOBISA KUTAISSI (Dobry wieczór Kutaissi)
Zwiń mapę
2014
03
lut

SAGHAMO MSZWIDOBISA KUTAISSI (Dobry wieczór Kutaissi)

 
Gruzja
Gruzja, Kutaissi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1977 km
 
Marszrutka wjeżdża do miasta. Po kolei rozwozi ludzi w miejsca, które wcześniej zamówili. My wysiadamy w jakiejś ciemnej uliczce, blisko centrum, razem z Marcinem i Anetą. Idziemy już nieco oświetloną ulicą, szukając ich hostelu. Ulica wygląda jak po wojnie. Co dwadzieścia metrów przeryta w celu położenia jakichś instalacji, potem nieudolnie zasypana, jakieś kupki gruzów, stalowe bramy i bardzo ponure domy. „Hostelem” jest jeden z tych szarych domów. Wchodzimy przez stalową bramę i wchodzimy na podwórze. Naprzeciw wychodzi właścicielka i nas wita i pyta: „Gdzie reszta?”
No może i będzie dla nas miejsce, skoro pyta o więcej ludzi. Siadamy w ciepłej kuchni. „Szefowa hostelu” zapisuje naszych znajomych i pyta jak nasz familia (nazwisko). Gdy dowiaduje się, że my nie mamy rezerwacji, to mówi, że „niedobrze, bo jak przyjadą pozostali, to nie będzie miejsca”, ale jeszcze każe nam poczekać. Prowadzi Marcina i Anetę do ich pokoju w sąsiedztwie kuchni.
Właścicielka teraz zapisuje dwóch następnych klientów. To dwójka grzecznych chłopaków z Polski, ze sposobu zachowania i kilku jeszcze szczegółów domyślamy się, że to para…
Nagle robi się bardzo głośno. Teraz przyjechali taksówką ostatni goście. Szanse na pokój dla nas maleją. Chłopaki są mocno podchmieleni. Śmieją się już sami nie wiedząc pewnie z czego. Poznają mnie, mówią, ze widzieli na lotnisku.
Podczas rejestrowania gości w księdze właścicielka hostelu zaczyna się denerwować. Chłopaki robią taki harmider, ze trudno cokolwiek zrozumieć. Zaczynają się też niemądre dialogi:

- Dajtie pasport – mówi właścicielka
- Nie mam - odpowiada jeden z chłopaków.
- No kak ty nie masz? A kak była w samaliocie? Ty toże nie miał? – Pyta już zdenerwowana
- Mam paszpot Polsatu, może być? – pyta chłopak?
- Możet być, dawaj! – pokrzykuje już nierozumiejąca żartu pani.
Chłopaki nie uspakajają się. Jest coraz głośniej. Pani rzuca długopis, wstaje i woła:
- Cicho! Mój brat jest policjantem, jak się nie uspokoicie to po niego zadzwonię i was uspokoi!
Jeden z nich zrozumiał i przetłumaczył. Nie uwierzyli, więc potwierdziłem, że tak powiedziała. Troszkę się uspokoili, ale na krótko.

Wreszcie pani ich zapisała i powiedziała, że tu nie wolno palić i pić. Wątpię, czy zrozumieli. Nam oznajmiła, że już nie ma dla nas pokoju, ale zaraz gdzieś zadzwoni. W międzyczasie taksówkarz, który przywiózł chłopaków namawia nas na swój pokój. Mówi, że ma pokój tanio a wina dostaniecie ile będziecie chcieli. Jakoś nie ufamy mu za bardzo…

Chłopaki pojechali z taksówkarzem na miasto, a my dowiedzieliśmy się, że dostaniemy pokój u brata właścicielki hostelu, tylko musimy poczekać aż się wyrwie z pracy.
Przyjechał. Poszliśmy z nim kilka domów dalej. Pokój był w małym domku w podwórzu. Był to pokój ogrzewany grzejnikiem elektrycznym i strasznie zimna łazienka. Zapłaciliśmy 15 lari za osobę i poszliśmy z Anetą i Marcinem na miasto.
Dalej wiał strasznie przenikliwy wiatr. Zimno, ale śniegu nie było. W centrum miasta mimo 12 w nocy, pootwierane były sklepy, banki, kantory, restauracje.
Wymieniliśmy Euro i weszliśmy do knajpki.
Zasiedliśmy w loży wydzielonej ceglanym murem z dołu i drewnianą kratką z góry. Po chwili na naszym stole wylądowały pierwsze gruzińskie potrawy: chaczapuri (ciasto nadziewane serem). chaczapuri megruli (takie jak wcześniej, tylko jeszcze dodatkowo z serem na wierzchu) i chinkali (pierożki w kształcie sakiewek) nadziewane mięsem i sosem rosołowym). Cała sztuka w zjedzeniu chinkali by je jeść rękami, wypijając najpierw rosołek z wewnątrz…

Zapytaliśmy czy możemy dostać wino. Pani odpowiedziała przecząco i oznajmiła, że u nich tylko piwo i wódka.
- A gdybyśmy tak kupili wino obok w sklepie, nie byłoby problemu? – zapytałem raczej nie wierząc, ze się zgodzi.
- Oczywiście. Nie możecie tylko kupić piwa i wina, bo to jest u nas – odpowiedziała.
Natychmiast pobiegłem do sklepu i za chwilę byłem już z gruzińskim winem. Kelnerka już nam przyniosła kieliszki i korkociąg. Ależ miło. Jedzenie przepyszne!!!

Ktoś włożył głowę nad drzwiami naszej loży. To znowu ten taksówkarz. Przywiózł tu polskich chłopaków. Teraz już wiedziałem dlaczego na górze jest tak głośno. Ich kierowca zaczął nam proponować, ze za 100 dolarów zawiezie nas do Gori i Tbilisi. Zostawił telefon i obiecaliśmy, ze jeśli się zdecydujemy to zadzwonimy. Hmm, raczej wątpię.
Nasza impreza się przeciągała i wcale nam się nie chciało spać. Polski czas mieliśmy niezły, ale gruziński… Tu należało dodać 3 godziny. Imprezę skończyliśmy o 23.00 czyli w Gruzji o 2.00 w nocy. O której wstaniemy rano? Umówiliśmy się z Anetą i Marcinem, że kto pierwszy wstanie przychodzi po drugich. W końcu mieszkaliśmy 100 metrów od siebie...
Dobranoc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-02-04 18:10
waluta - jest
nocleg - jest
jedzenie pyszne - ...było
wino ...także
x z dnia wyjazdu - rozwiązane !
 
sheriff
sheriff - 2014-02-04 18:49
Hahaha, masz rację - zadanie powoli ma mniej niewiadomych. A jak przyjemnie jest to zadanie rozwiązywać:):)
 
Efffect
Efffect - 2014-02-05 09:15
Podziwiam Cię Tato za odwagę, otwartość i chyba jeszcze raz za odwagę. Też bym tak chciała...
 
sheriff
sheriff - 2014-02-05 13:49
Ewciu, bijesz mnie na głowę, tylko jeszcze o tym nie wiesz, a ja już dawno w Tobie to widzę...
Przypomnij sobie Twoje Maroku, gdy ja musiałem się wycofać.
 
Efffect
Efffect - 2014-02-06 12:48
No właśnie. "Twoje" Maroko wyglądałoby zupełnie inaczej niż "moje". U mnie to hasłem przewodnim wycieczki było: "przetrwać do dnia wyjazdu". Ty cieszyłbyś się każda chwilą tam.
 
 
sheriff
Adam Mazurek
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 278 wpisów278 222 komentarze222 780 zdjęć780 11 plików multimedialnych11