Petra to piękne miejsce - w końcu z jakiegoś powodu trafiła na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jako jeden z siedmiu cudów świata.
Na wejściu musieliśmy zapłacić po 50 Jod - to jednak spora kasa, ale to cena dla wynajmujących pokoje w Jordanii, pozostali (wpadający tylko na wycieczkę) muszą zapłacić znacznie więcej. Pierwszy odcinek trasy to szeroka nasłoneczniona droga wijąca się miedzy skałami, gdzie co chwilę składano nam propozycje podwiezienia nas konno do wąwozu. Konie pracowały tylko na tym odcinku, a potem były już inne środki transportu:).
Gdzieniegdzie widać wykute w skale groty.
Po jakimś czasie dochodzimy do wąwozu. Droga wiedzie w dół między wysokimi, mieniącymi się tysiącem barw ścianami. W niektórych miejscach na skale zauważamy mikro-kamerki... Mijamy kolejne zakręty aż dochodzimy do miejsca, gdzie w szczelinie można dostrzec zarys oszałamiającej budowli wykutej w skale. To Skarbiec Faraona. Siadamy na chwilę, by popatrzeć i posłuchać tętniącego w skalnym mieście życia. To mieszanka głosów turystów ze wszystkich stron świata i lokalnych biznesmenów czatujących na każdego wchodzącego turystę. Jedni chcą coś sprzedać - Only one dolar! - inni proponują nachalnie by skorzystać z przejażdżki na ośle, wielbłądzie, czy też dwukółką... Gwar niesamowity jak na targowisku w Rumi w sobotę:):)
Do Monastyru nie doszliśmy, by zdążyć wrócić musieliśmy trochę wcześniej zawracać. Kadir dał nam 5 godzin łącznie z powrotem, a to troszkę mało. Zdążyliśmy tylko dlatego, że powrót odbył się na wielbłądach. Jak zwykle, spore targi, a to ja odchodzę, dając do zrozumienia, ze nie ma o czym nawet gadać, to z kolei on udaje, że odjeżdża. W sumie to chcieliśmy pojechać na tych wielbłądach, bo nogi i kręgosłupy już bolały.Targom przyglądała się Beata i się uśmiechała. Jordańczyk raz po raz na nią spoglądał, aż w końcu powiedział śmiejąc się:
- Kupię ją od ciebie za 3 wielbłądy.
- Trzy to za mało - powiedziałem - chcę więcej wielbłądów.
Teraz Jordańczyk przyznał się, że nie ma więcej i tak naprawdę to tylko dwa są jego a jeden kuzyna.
Eh... A już myślałem że otworzę tu niezły wielbłądowy biznesik....:):)
Wracamy do ceny za przejazd. W końcu staje na 23 szeklach ale łącznie z przebyciem kilometrowej drogi-szczeliny.
Wielbłądy się podniosły a Beata krzyczy, że ma lęk wysokości. Taka reakcja spodobała się Jordańczykowi i coraz poganiał wielbłądy i jeszcze do mnie mrugał i pokazywał bym popędził mojego. No to popędziłem...:
Beata zeszła z wielbłąda bardziej obolała niż przed. Jeszcze chwila pogaduszek, chciałem się dowiedzieć jak trenują wielbłądy, jednak za wiele mnie nie nauczył...
Przed wejściem trenowali nabatejscy wojownicy. Musiałem choć chwilę się zatrzymać. Kilka zdjęć, krótki film
Odszukaliśmy Kadira - cierpliwie czekał w aucie, tylko dlaczego zaparkował na najwyższym parkingu...?