Ależ się zdziwiłem... Portal odmówił mi dokończenia transakcji i informował bym jeszcze raz sprawdził wprowadzone dane. Spróbowałem ponownie, ale ta sama sytuacja. Troszkę poczułem podenerwowanie... No ale niemożliwe, przed chwilą sprawdzałem czy są środki na koncie. Z resztą przez ostatnie kilka dni bardzo starałem się je uzupełnić. Wiedziałem, że bez karty nie dostanę auta z wypożyczalni, gdyż, mimo że samochód juz był opłacony, to wypożyczalnia zastrzegła, że do czasu zdania auta zablokują mi na koncie środki w ramach udziału własnego do ubezpieczenia (w razie ew. uszkodzeń pojazdu).
Pomyślałem, że to jakiś błąd na skype, ale postanowiłem zadzwonić do banku tak na wszelki wypadek.
Po przejściu procedur sprawdzających, pan potwierdził mi:
- Środki są i wszystko powinno byc ok.
- Ale dlaczego przed chwilą portal odmówił mi przyjęcia płatności? - zapytałem.
- Proszę jeszcze poczekać jeszcze sprawdzę.
Znowu melodyjka i czas biegnie a my już powoli powinniśmy wychodzić na lotnisko.
- Halo? - głos w słuchawce nie wiał optymizmem – proszę pana, karta, którą pan podał jest zastrzeżona (patrz zablokowana) ponieważ zgłosił pan jej zaginięcie i nowa jest już wysłana, ale przed świętami pewnie nie dojdzie...
- To niemożliwe! - krzyknąłem do słuchawki – Niech pan to jeszcze raz sprawdzi, ja niczego nie zastrzegałem. Poza tym za dwie godziny mam samolot i ja musze mieć tę kartę!
- Naprawdę mi przykro, ale mam informację, że 12 grudnia zgłosił pan zaginięcie karty i prosił o nową...
- Co?!? - przerwałem – To niemożliwe! Ja niczego nie zgłaszałem! Proszę mi uaktywnić tą kartę!
- Przykro mi, ale to sa procedury bezpieczeństwa i to działa tylko w jedną stronę, można po zgłoszeniu zaginięcia kartę zablokować, ale nie można już ponownie jej odblokować. W takiej sytuacji wysyłamy nową kartę.
- To niemożliwe! - Powtórzyłem. Proszę mnie posłuchać. Ja za dwie godziny mam samolot i muszę miec ta kartę. Bez niej nie mogę wylecieć. Musi mi pan ją aktywować.
- Przykro mi, ale naprawdę nie mogę...
Nie wierzyłem własnym uszom, krew mi zabuzowała w żyłach i najchętniej bym skoczył gościowi do gardła i przegryzł aortę, ale miałem świadomość, że w tej chwili jest on moją ostatnią deską ratunku...
- Do jasnej cholery – krzyknąłem do słuchawki nie panując już nad emocjami – nie zastrzegałem żadnej karty!!!
- Proszę pana, rozmowy są nagrywane i możemy to sprawdzić, ale chce mi pan powiedzieć, że nie dzwonił pan 12 grudnia? - zapytał zakłopotany, ale spokojny głos w słuchawce.
- Możliwe, że w tym czasie dzwoniłem do waszego biura, ale w zupełnie innej sprawie. Na pewno nie zgłaszałem zaginięcia karty! - powiedziałem z dużym naciskiem na "na pewno".
- Dobrze, sprawdzimy to. Musimy skontaktować się z przełożonym i zaraz do Pana oddzwonimy.
Po chwili telefon.
Po sprawdzeniu nagrania okazało się, że jednak nie zastrzegałem karty. Pan przeprosił mówiąc, że to błąd pracownicy i na pewno zostaną wyciągnięte konsekwencje.
A co mi po tym. Ja potrzebuję karty.
Karty nie uaktywnią, co oznacza, że nasz wynajęty w Tell Avivie samochód, którym mieliśmy objechać cały Izrael i Jordanię przepadnie, a co za tym idzie przepadną pieniądze, które już dawno zostały ściągnięte z konta.
Siedzimy na plecakach i zastanawiamy się, czy lecieć... Samolot za dwie godziny.