Obudził mnie zapach smażonych naleśników. To Beatka od wczesnego ranka przygotowywała śniadanie. Naleśniki, dżem z owoców leśnych i gęsta kwaśna śmietana i kawa taka jaką lubię - czarna jak mój charakter i gorzka niczym życie – dla mnie bomba.
Jednak "bomba" miała być znacznie później. Odwiozłem Beatkę do pracy i zająłem się ostatnimi przygotowaniami do wyjazdu: przegląd dokumentów, ładowanie akumulatorów od sprzętu foto, audio i video i oczywiście odprawy – dzisiaj pierwszy raz w formie sms. Dotychczas zawsze drukowałem karty pokładowe, ale i dla mnie w końcu nadeszła era smartfonów a z nią karty pokładowe na ekranie telefonu. Zrobiłem odprawę online i dostałem karty sms-em. Fajna sprawa, ale jeszcze nie wiem co będzie jeśli się nie doładuje baterie (a te, smartfony "zżerają w zastraszającym tempie) i tuż przed bramką telefon się wyłączy???
No nie wiem. Niewątpliwie taki "pacjent" zrobi rybie oczy a potem??? Musze zgłębić temat by, w razie takich sytuacji, mieć choćby wariant "b" i żeby tym wariantem nie było: zrobić zdziwione rybie oczy i wrócić do domu...
Wszystko zdawało się być na dobrej drodze a o wczorajszym niechlubnym incydencie z walizką niemal już zapomniałem. Jednak "bomba" juz tykała, tylko ja jeszcze o tym nie wiedizałem.