Zaczęliśmy od najdłuższej, bo około godzinnej przejażdżki autobuso-pociągiem.
Piszę tak, bo trudno mi to nazwać autobusem i trudno pociągiem. Jedziemy przez różne krainy, miasteczka, osiedla i poruszamy się w czasie i przestrzeni.
Wszystko co widzimy, to miejsca z którymi juz spotkaliśmy się w różnych filmach. Przewodnik jadący z nami, opowiada na przemian i puszcza urywki filmów. Raz jedziemy przez miasteczko westernowe i widzimy na ekranie filmy które były tu nakręcone. Za chwilę jesteśmy w okolicy domku z jakiegoś horroru. Tu jesteśmy świadkami jak seryjny morderca wynosi w worku foliowym swoją kolejną ofiarę i wrzuca do bagażnika. Wtem...
Zorientował się, że go widzimy a nasz autobus stoi blisko jego posesji. Wyciąga potężny, zakrwawiony nóż i maszeruje w naszym kierunku zdecydowanym krokiem psychopaty... Coraz szybciej i szybciej. Na szczęście nasz kierowca zdążył z nami uciec...:)
Inna sceneria, to spory akwen wodny, pomost, beczki, łodzie... Skąd ja znam tą scenerię?
Nagle, spod wody wychyla się płetwa... Już wiem, to film "Szczęki". Płetwa znikła, ale muzykaa i ponury nastrój został. Autobus powoli rusza, a tu?!?!?! Spod wody, tuż przy nas wyskakuje rekin wielkości naszego pojazdu, woda bryzga wokoło, również na nas...
Odjeżdżamy, ale tu rozpoczyna się jatka. Wybuchają beczki i płona wielkim ogniem, eksplozje podwodne i krwiożerczy rekin miotający się w wodzie...
Teraz wjeżdżamy do innej krainy. No pozór jest cicho i spokojnie, tylko delikatny plusk wody. Tak woda wokoło, skały, roślinność nie z naszej ery. I ta cisza... Ale to tylko cisza przed burzą. Za chwilę jesteśmy otoczeni przez dinozaury. Niektóre wyłażą spod wody inne czyhają na skałach inne walczą między sobą. Z ich pysków słychać syk i prosto w nas plują wodą. Jeden taki strumień trafia w mojego Nikona. Zakrywam go koszulką, ale troszkę się spóźniłem. Zanim doczyściłem, wjechaliśmy w inna scenerię...
Teraz robi się ciemno. To wygląda jak stare podziemne metro. Oj! Coś zaczyna się dziać.
Trzęsienie ziemi, błyski, iskrzenia... Oj, niedobrze...
Pękają sufity, błyski i wybuchy coraz większ. Nad naszymi głowami przelatuje palące się wielkie auto. Teraz potężny huk, bucha w naszą stronę ogień, jakby eksplozja gazu. Czuję gorąco na twarzy i zastanawiam się czy od temperatury nie zrobiły mi się loczki na głowie. Z pęknięc w scianach i sufitach leją się potężne ilości wody... Autobus wraz z nami przechyla się raz w prawo raz w lewo, przechyły są coraz większe, niewiele brakuje byśmy się wywrócili. Ale to tylko złudzenie. Zalewa nas... Z przodu robi się jasno, to otwarta droga dla nas. Odjeżdżamy z tego niebezpiecznego miejsca...
Teraz jesteśmy w miejscu, gdzie stoją cztery auta. Niby nic, całkiem fajne fury... Znowu coś wisi w powietrzu... Nieee!!! To samochody pułapki... Nie zdążymy odjechać.
Na naszych oczach wybuchają, unoszą się w powietrzu niczym piórka, tak jak widzimy to w filmach i obracając się lecą prosto na nasz autobus. Nagle stop. Opadają dymy maleje łuna ognia, teraz widzimy jak to jest zrobione. auta są umieszczone na pneumatycznych siłownikach i tańczą dla nas w powietrzu w resztkach płomieni...
Kolejna zagadka została przed nami odkryta...
Wjeżdżamy do miasteczka, wzdłuż drogi płynie mały strumyk, jest most, lekko pod górę brukowa droga i domostwa. Znowu jakiś kataklizm, jakby wielka burza, grzmoty i...
Nie do wiary! Z góry, po bruku wprost na nas pędzi wielka rzeka wody. Niesamowite! Uczestniczymy w powodzi. Czyżbyśmy mieli być ofiarami???
Nie, woda tuż przed nami kieruje się razem ze strumieniem i znika gdzieś za mostem...
Jedziemy dalej...
Można by pisać i pisać, a to dopiero pierwsza nasza przejażdżka w tej filmowej krainie, a opisałem zaledwie kilka z odwiedzanych miejsc.