Nastroje w busie były bardzo optymistyczne, humor nam dopisywał, a i podróż nie była specjalnie uciążliwa...
Między 6.00 a 7.00 dojechaliśmy do miejscowości Bogucin, gdzie zatrzymaliśmy się w przydrożnej karczmie o nazwie "BIDA". No... Taka bida to nie była. Solidny budynek skonstruowany z potężnych bali, prezentował się na zewnątrz całkiem okazale, a w środku jeszcze lepiej. Wystrój bogaty, ale nie przytłaczający. Obsługa w staropolskich strojach uwijała się pomiędzy ławami. Masywne stoły i ławy ustawione w półmroku sali, sporo eksponatów i muzyka rozproszona w głośnikach. To wszystko sprawiało nastrój intymności. A śniadanie? Heh, śniadanie nie było bidne, bynajmiej, raczej określiłbym je jako wykwintne. Jajeczniecę podaną na wielkich półmiskach z wieloma dodatkami, nazwałbym - "jajecznica po królewsku".
No tak, ale za długo tu siedzieć nie mogliśmy, czas w drogę. Do granicy jeszcze spory kawałek...