Tomasz M, Piotr i Tomasz K wpadli do mnie do domu troszkę przed północą. Zgodnie ze wschodnim obyczajem - "siądźmy przed drogą" - usiedliśmy:) i wypiliśmy kawę.
Pół godziny później byliśmy juz w Gdyni po Edwarda - naszego ukraińskiego przyjaciela.
Edwarda w naszym gronie nazywamy "Profesorek", z resztą przydomek nadany nie bez powodu...
"Profesorek" miał być naszym przewodnikiem i tłumaczem, gdyby zabrakło nam rosyjskich słów, albo nie daj Boże musielibyśmy porozumiewać si ę tylko po Ukraińsku.
Wystartowaliśmy z Gdyni.