No, nie powiem... słyszałem co nieco, widziałem zdjęcia, nawet filmiki, ale co innego widzieć w necie i słyszeć od kogoś, a co innego zobaczyć na własne oczy i poczuć...
Postawienie auta na wielopoziomowym parkingu do Universal Studio kosztowało nas 14 $. I to włąściwie wszystko by wejść do części ogólnodostępnej. A ta część, to całkiem spore filmowe miasteczko. Zresztą gdzie tu się nie ruszę, to wszędzie "miasteczka". Nikt nie bawi się w pojedyńczą atrakcję, bo już nie przyciągnie tym klientów. Tu musi być kompleks atrakcji. Wszystko ma swój początek, rozwinięcie akcji i zakończenie.
Tak jest też i tu. Na wejściu wita nas kolorowe miasteczko. Wokół muzyka z filmów, każdy sklep, restauracja, przyciąga swoimi kolorami i muzyką. A jest to tak dobierane, że nogi same potupują, bioderka się kręca, a na ustach choć nie słychać, to widać wyśpiewywane przez gości słowa piosenek.
Część "darmowa" to zaledwie wstęp do całości, a na ten wstęp by poznać i obejrzeć potrzeba sporo czasu. Przechodzimy tą część pobieżnie, bo możemy nie zdążyć zobaczyć całej części płatnej. A tu się płaci jak np. w Disneylandzie - za cały dzień i wszystkie atrakcje sa dostępne.
Wejście do płatnej części Universal Studio to suma 69$ od osoby, my płacimy po 61, bo znaleźliśmy ulotki reklamowe w sklepie, gdzie były kupony oszczędzające 8$ na głowę.
Zawsze to coś.:) Teraz trzeba się zastanowić od czego zacząć, gdyż niektóre atrakcje są co 15 min, inne co godzinę, a jeszcze inne tylko kilka razy na dzień.
Gdybym miał doradzać, to proponuję zacząć od miejsc prezentujących efekty specjalne, albo ze zwierzakami. A dlaczego???
Eh... Dlatego, że na początku jeszcze zrobią wrażenia, a po niektórych mocno zaawansowanych spektaklach i szaleństwach mogą nieco przyblaknąć..:)
No to ruszamy. Ahoj przygodo!