Poranek. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że Genio już nie śpi - siedzi sztywno na swojej zaścielonej już sofie a obok Jura. Nic nie mówili, tylko tak sobie siedzieli. Pomyślałem: Ranny ptaszek z tego Genia, tak długo siedzieliśmy, sporo było alkoholu, a on już skoro świt na nogach...
Uśmiałem się gdy dowiedziałem się co się stało.
Otóż rano Genio poczuł potrzebę pójścia do toalety (nic dziwnego, zważywszy jaką ilość różnych płynów przyjęliśmy poprzedniej nocy), więc poszedł do wc, ale gdy wrócił... Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył już zaścielone i złożone łóżko a obok na fotelu siedział nieruchomo Jura. Genio miał wielką ochotę jeszcze troszkę odespać, ale nic z tego. Cóż było robić? Siadł na łóżku i tak siedział medytując z Jurą. Taką sytuację zobaczyłem budząc się...:)
Później powoli zaczęli wstawać pozostali. Śniadanie w rodzinnym gronie, kto mógł to kielich czaczy, a potem spacer. Przeszliśmy między wzgórzami, patrzyliśmy na budująca się autostradę i odwiedziliśmy herbaciane pole. Na tym polu pracowała pani, która już tu nieraz spotykałem. Zbiera codziennie herbatę o czerwca do października. Pokazała nam jak o się robi, które liście się nadają i otrzymaliśmy na pamiątkę garść zielonej jeszcze herbaty...
Po powrocie, pakowanie i czas pożegnania. Jeszcze wspólne z gospodarzami zdjęcie na tle bambusowych drzewek i wyjazd...