Jeden impuls, jedna decyzja i za tydzień lecimy. Nie sądziłem, że uda mi się zobaczyć Gruzję przed wrześniem. To na wrzesień planuję wyprawę do Gruzji busem przez Rumunię, Mołdawię, Turcję...
Dzisiaj szukałem możliwości oderwania się od codzienności, która nabiła mi głowę myślami. Jakże dobrze gdy uda się w takich chwilach złapać troszkę dystansu. Sądzę, że Gruzja to będzie dla mnie świetny sposób na dystans..
Kilka dni temu napisała do mnie nasza koleżanka z Geoblogu - ZULA, informując mnie, że leci do Gruzji. Jeszcze niedawno była ze mną wirtualnie, gdy wędrowałem po Zakaukaziu a teraz też tam leci. Bardzo się ucieszyłem. Może i Zula nieświadomie też podłożyła jedną z gałązek pod tą nadchodzącą moją iskrę. Następnego dnia dzwonił znajomy Gruzin Jura - tak tylko zapytać co u mnie - następna gałązka czekająca na iskrę. No i rozmowa z Beatką, która też bardzo ostatnio zmęczona szukała możliwości regeneracji. Zacząłem przeglądać oferty SPA, masaże... I tak przy okazji (właściwie bez żadnego konkretnego zamiaru) kliknąłem na loty do Kutaisi. Cena była bardzo przyzwoita, nie trzeba było już nas przekonywać. Po chwili bilety były zakupione.
Zaraz po kupieniu biletów musieliśmy jechać do Rudki. W samochodzie włączyłem radio. W Zetce akurat leciała audycja Beaty Pawlikowskiej o Gruzji. I co? :):) Po prostu mamy tam lecieć!
Zadzwoniłem do Jury by powiadomić go że przyjeżdżamy a on na to:
- Prijeżajtie, ja budu na was żdać. (przyjeżdżajcie, będę na was czekał)
Zapytał o której będziemy i podał nazwę małej miejscowości niedaleko Batumi, gdzie będziemy musieli wysiąść z marszrutki, a on będzie na nas czekał, by nas zaprowadzić do siebie. U Jury zatrzymałem się ostatnio, wracając z Armenii, a poznałem go podczas mojego pierwszego pobytu z Gruzji z Beatką.
Czasem się zastanawiam jak to jest z tymi znakami, które jednak dość rzadko zauważamy. Często nim coś się wydarzy pojawiają się ukryte informacje.. A czasem coś nas woła - taki niesłyszalny głos...
A teraz trochę snu. Dobranoc:)